Obsługiwane przez usługę Blogger.
RSS

Rozdział II


Cierpię na totalny brak weny ;/ W końcu udało mi się coś tam naskrobać, wiem że nie najlepiej. Następną notkę dodam szybciej. Miłego czytania ;)
***
Silny wiatr owiewał moją twarz. Za mną słyszałam mocne trzepanie skrzydeł. Obróciłam się przez ramię by zobaczyć…. M o j e skrzydła.  Na moich plecach pojawiły się duże, skrzydła w kolorze ciemnego błękitu, wpadającego w czerń. Ja latałam…. Ja latam. Dookoła mnie było Pełko chmur, które wyglądają zupełnie inaczej niż w tedy, gdy jestem na dole.  Ruszyłam przed siebie, czułam się tak wspaniale.  Byłam całkiem sama. Mogłam latać między chmurami wiedząc, ze nikt mnie na tym nie przyłapie. Moja mała, prywatna chwila.
Podleciałam bliżej ziemi. Byłam tuż nad centralną częścią miasteczka. Z wysoka wydaje się takie małe. Postanowiłam zlecieć jeszcze niżej, nawet, jeśli ryzykowałabym ujawnieniem się.
Nikogo nie było.
Miasto wyglądało jakby było opustoszałe, mimo iż wszystko było nienaruszone. Cos takiego, jakby nigdy nikogo tu nie było. W jednej chwili miałam ochotę wylądować, lecz w tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak.
Teraz leciałam już tylko kilkanaście centymetrów nad ziemią. Moje skrzydła mocno trzepały, tworząc wiatr. Przeleciałam całą główną ulice, nic. Nikogo nie było. Mój dom. Tak, to tam powinnam teraz polecieć. Może znajdę tam jakąś podpowiedź.
Leciałam z ogromną prędkością, już po kilku minutach „stałam” naprzeciwko swojego domu. Wyglądał jakby był pusty. Jakby nigdy nikogo tu nie było.
Ruszyłam do przodu, czując nieodpartą chęć wejścia do środka. W zadziwiającym tępię mrok ogarnął wszystko w około. Nieprzenikniona ciemność, sprawiała, że nie mogłam dostrzec kompletnie niczego.  Poczułam narastający w mnie strach, uczucie, że nie jestem sama. Że coś się zbliża, coś, przez co miasto jest całkowicie opuszczone.
Coś się zbliżało…. Nagle poczułam coś zimnego, czyjąś dłoń….
Otworzyłam szeroko oczy. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Jestem w domu- westchnęłam uspokajając się.
Spojrzałam na zegarek nie bardzo wiedząc, co ze sobą począć. Dziesiąta. Mam jeszcze dwie godziny, oczywiście pomijając fakt, że dziewczyny przyjdą, co najmniej dwadzieścia minut przed dwunastą. Co robić? Leniwie ześlizgnęłam się z łóżka. Czym szybciej znalazłam jakieś jeansy i grub, pomarańczowy sweter. Jak na październik było potwornie zimno.  
Naszykowałam się wyjątkowo szybko. Rodziców w domu już nie było. Z resztą prawie jak zawsze. Są zbyt zapracowani. Nie miałam im tego za złe, jakby nie patrzeć robili to zawsze dla mnie, przynajmniej tak mówią. Z drugiej strony miałam dużo swobody.
Czas leciał straszliwie wolno, a ja, jak na złość, nie potrafiłam znaleźć sobie jakiegoś sensownego zajęcia. Rano w telewizji nie lecą zbyt ciekawe rzeczy, z resztą mało, kiedy jest coś nadzwyczaj ciekawego.
Więc tak chodziłam po wszystkich pokojach próbując znaleźć jakieś zajęcie, a w między czasie błagałam by dzisiejszy dzień skończył się szybko.
O dziwo w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi, a już po chwili gotowa do wyjścia, witałam się z moimi przyjaciółkami.
- Kto wpadł na pomysł, żeby iść na dwór w takie zimno- powiedziałam.
Nie było mi aż tak lodowato, ale to tylko, dlatego że miałam kilka warstw ubrań. 
- To, co będziemy tam robić?- To pytanie było skierowane do Is. Czyli to ona była pomysłodawcą tego wypadu.
- Więc nie można już pospacerować po parku i pooddychać Świerzym powietrzem?
Coś mi się w tym nie podobało. Z całą pewnością miała coś innego na myśli. Najwyraźniej chce żebyśmy też w tym uczestniczyły. Westchnęłam tęsknie, na co obie obróciły się w moją stronę.
Wzruszyłam ramionami, a one powróciły do poprzedniego tematu. Do samego parku doszłyśmy szybko. Nie było tu zbyt dużo ludzi, co nie powiem, było mi całkiem na rękę. Zawsze trochę więcej miejsca dla nas.
- O kakao! Chodźcie!- Zawołałam, nagle ożywiona.
Miałam bzika na punkcie gorącego kakao, szczególnie, kiedy na dworze było tak zimo.
Nie byłam jakieś dziewięć metrów od stoiska, kiedy stanęłam jak wryta.
Stał tam.
 On.

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

rozdział I


To moja pierwsza notka. mam nadzieje że moje opowiadanie Was zaciekawi. 
***
Rozdział pierwszy
Na dworze panował chłód, dookoła budynku było cicho. Moje koleżanki wyszły przede mną. Wszystkie chodziłyśmy do grupy zaawansowanej z baletu. Spokojnie ruszyłam cichą ulicą. Dookoła mnie było ponuro, mimo że słońce całkiem nie zaszło. W tak małym miasteczku jak moje, już dość wcześnie ludzie znikali z ulic. Sklepy wciąż były otwarte, żółte światło lamp lekko oświetlało drogę.
Byłam tak wykończona, że prawie w ogóle nie zwróciłam uwagi na dziwne uczucie, które tliło się gdzieś głęboko we mnie.  Już niedługo mamy konkurs, powinnam się skupić przede wszystkim na tym. Spojrzałam przed siebie.
Jakiś młody chłopak opierał się o drzewo. Wzrok miał wbity w jakiś punkt przed sobą. Jego kruczo-czarne rozkopane włosy, były grube i sięgały za ucho, a teraz wesoło powiewały na lekkim wietrze. Odruchowo poprawiłam moje czarne kręcone włosy.
Owszem, chłopak robił na mnie wrażenie, był przystojny. Tylko, czemu od razu zachciało mi się poprawiać włosy.
Krok po korku zbliżałam się do niego. Kiedy go mijałam czułam na sobie jego intensywne spojrzenie. Zerknęłam na niego z ukosa, próbując zrobić wszystko by wyglądało to naturalnie. Jedyne, co zdążyłam dostrzec to piękne, zielone, oczy, które aż przyciągały.  Przyśpieszyłam kroku, ale w głowie nadal miałam t e n wzrok.
Nim zdążyłam się skapnąć stałam w moim pokoju. Moje myśli były całkowicie niepoukładane. Mimo że była jedenasta wieczorem ani trochę nie czułam zmęczenia. Jutro jest sobota, mogę spokojnie siedzieć jak długo chce, byleby rano nie mieć worów pod oczami.
Wzięłam długą, relaksującą kąpiel, starałam się wyciszyć. Spokojnie słuchałam odgłosów telewizora w salonie. Zamknęłam oczy. Przydałby mi się jakiś porządny masaż. Albo jeden dzień spokoju.
 Usłyszałam wibracje telefonu. Z niechęcią otworzyłam oczy i wyciągnęłam morką rękę w jego kierunku.
- Tak?
- Hej Eve, nie śpisz, prawda?- Spytała Olivia.
Olivia to moja najlepsza przyjaciółka. Znam ją od przedszkola.  Zawsze wszystko robiłyśmy razem. Jest ona wysoką, długowłosą blondynką, której włosy są proste jak druty. Ma brązowe oczy, w których zawsze tańczą iskierki.
Totalne przeciwieństwo mnie. Jestem od niej o wiele spokojniejsza i bardziej cicha. Z resztą wyglądem też dość drastycznie się różnimy.  Jestem jedną z tych dziewczyn, która nienawidzi tapety, a maluje tylko rzęsy i czasami użyje błyszczyku.
- Nie śpię. Co chciałaś?
- Spytać się, czy nie poszłabyś jutro ze mną i Is to parku?
Is, czyli Isabel moja druga najlepsza przyjaciółka. Można powiedzieć, że jest zawsze pomiędzy nami. Ma trochę z charakteru tej i tej.
- Eh- westchnęłam od niechcenia.- O której?
- O dwunastej? Chyba że wolisz…
- Nie, może być dwunasta. To do jutra.
Nie jest tak źle. Dam rade się wyspać, pod warunkiem, że za pięć minut będę już w łóżku.
Szybko dokończyłam mysie cię. Wysuszyłam włosy i czym szybciej znalazłam się pod grupą kołdrą, w nadziei, że będzie mi dane szybko zasnąć.  
W głębi duszy wciąż myślałam o nieznajomym. Jego osoba przeniknęła do mojego mózgu i zadomowiła się w mojej podświadomości. Miałam przeczucie, że nie szybko o nim nie zapomnę, ale czy on też tak myślał. Wątpię. Jestem tylko zwykłą nastolatką, która kocha balet.  Szanse, że ktoś taki jak on-przystojny, tajemniczy- zainteresowałaby się mną są bardzo nikłe.
W końcu zmęczenie wygrało z moimi głupimi myślami, co pozwoliło mi zapaść w bardzo płytki, mało spokojny sen.

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS